Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z luty, 2011

Tatry Zachodnie zimą, czyli o moich początkach zimowego chodzenia po wyższych górach i o tym, że jestem w górach wieśniakiem

Żyjąc w spowitym mgłą Krakowie (czy innym mieście) zazwyczaj zapomina się, że świat ponad chmurami wygląda zupełnie inaczej. A wystarczy wejść na Wołowiec . Przez ostatnie 3 dni chodziłem sobie po Tatrach Zachodnich . Dlaczego? W ostatnie wakacje byłem w Gruzji , w tym także na Kaukazie. Tam zobaczyłem pięciotysięczny Kazbek i od razu stwierdziłem, że muszę go zdobyć. A ponieważ marzeń nie wypada tak zostawiać bez spełnienia, to zacząłem jakoś do jego spełnienia powolutku dążyć. Od czegoś trzeba zacząć - ja zacząłem od chodzenia po Tatrach Zachodnich zimą. No to zaczynamy: najpierw mapka - możecie zobaczyć np. tutaj . Potem będzie parę zdjęć i wrażeń ogólnych, a na końcu jakieś konkrety. I notka o wieśniactwie mym. Pierwszego dnia zaplanowałem sobie Kończysty Wierch . Żeby wyruszyć możliwie wcześnie i zdążyć wrócić do schroniska za jasności wstałem w środku nocy aby wsiąść w pociąg relacji Warszawa Wschodnia - Zakopane. Jakby ktoś z szanownych Państwa nie wiedział co to jest po...

Berno - miejskie pływanie, niedźwiedzie i babcia z Ameryki

Na koniec szwajcarskiego cyklu zaserwuję stolicę - Berno . Najpierw jednak dodać muszę, że dodałem (choć nie musiałem) parę zdjęć do notatki o Genewie jakby ktoś chciał je okropnie zobaczyć. Poza tym w poprzedniej notce o Luzernie zdjęć było mało, więc teraz dla odmiany będzie dużo. Hohoho. W każdym razie przejdźmy do rzeczy: Berno , jak przystało na stolicę jednego z bogatszych państw na świecie, jest nie za duże - właściwie mniejsze od Bielska-Białej jeśli idzie o ilość mieszkańców. O dziwo nie leży nad jeziorem, płynie tam natomiast rzeka Aare . Z rzeką Aare związany jest ulubiony sport mieszkańców tego miasta. Niestety nie miałem okazji zobaczyć jak oni ten sport uprawiają gdyż było na ten sport za zimno ponieważ mojej obecności tam towarzyszył wrzesień, ale... W samym środku Berna znajduje się piękna starówka, z kamieniczkami, parlamentem, domem Alberta Einsteina i różnymi pięknymi rzeczami. Do tego starówka ta otoczona jest w sposób że tak to ujmę kolisty rzeką Aare (p...

Lucerna, Pilatus, jedzenie od pana Murzyna i nocleg przy torach

Szwajcarskiego cyklu część chyba przedostatnia. A więc któregoś razu byłem w Lucernie . Lucerna to miasto - jak zwykle w Szwajcarii - niewielkie i - jak zwykle w Szwajcarii - całkiem urokliwe i w związku z tym - jak zwykle w Szwajcarii - położone nad jeziorem. Jezioro ku zaskoczeniu wszystkich nazywa się Luzernerzeje . Właściwie to najpierw poszedłem na Pilatus , szczyt zaraz obok Lucerny, 2137 m. Wszędzie tam było bardzo ładnie na co nie mam wielu dowodów, bo w całym swoim sprycie nie naładowałem baterii do aparatu. Miałem zamiar dojechać do Alpnach i tam zacząć pochód na górę. Z Alpnach wychodzą najbardziej uczęszczane szlaki a także super hiper kolej zębata o największym nachyleniu torów na świecie. Dojechałem jednak do Stansstad co nie robiło mi specjalnej różnicy więc zacząłem wycieczkę stamtąd (prawie dokładnie stamtąd skąd zrobiłem zdjęcie nr jeden w tym poście). Górka niby nie taka najwyższa (jak na Alpy) ale muszę przyznać, że trochę się zmęczyłem. Pilatus niby mnie...

Ticino, czyli o tym jak w Szwajcarii spałem pod mostem

Szwajcarskiego cyklu ciąg dalszy. Ticino stanowi większą część Szwajcarii włoskojęzycznej (dochodzi do tego jeszcze kawałek Gryzonii - prawda że ładna nazwa?). To najdalej wysunięty na południe kanton Konfederacji. Przy okazji: wydawać by się mogło, że Szwajcarzy zawsze byli bardzo grzeczni i pokojowi, warzyli sery i mnożyli pieniądze w bankach, jednak tereny obecnego kantonu Ticino zostały zajęte przez nich walką jak najbardziej zbrojną. Ale to było dawno, XVI wiek. Teraz Szwajcarskie wojska oczywiście zajmują się strzeżeniem papieża. Do Ticino wyruszyłem jakoś już we wrześniu. Jak zwykle w Szwajcarii nie było to specjalnie trudne: pojechałem autostradą prosto na południe, przez Luzernę . Jeszcze przed bajecznie długim, 17 -kilometrowym tunelem Świętego Gotarda udało mi się na małym przyautostradowym parkingu złapać wesołego szwajcarskiego włoskojęzycznego tirowca. Jak przystało na szwajcarskiego włoskojęzycznego tirowca znał on język włoski. Ja nie. Porozumiewaliśmy się wię...