Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z sierpień, 2012

Sa takie chwile, czyli kawiarnia w Karakol [z trasy]

Po przeszlo trzech tygodniach podrozy czlowiek czasem chcialby nieco odpoczac. Sa takie chwile w zyciu podrozujacego, ze pragnie z serca calego jakiegos kontaktu ze swa cywilizacja. Np. zjesc cokolwiek, co nie jest baranina itp. Zacznijmy od tego, ze na wschod od Buga wszystko co ma w swej nazwie CAFE tudziez KOFE jest po prostu mala restauracja. W szczegolnosci w Kirgistanie w takich miejscach mozna zjesc najrozniejsze (czyli tak ze dwie, bo reszty juz/jeszcze/po prostu nie ma) potrawy z baraniny, napic sie herbaty. A gdy ktos nieswiadomy zamowi kawe czeka go w najlepszym razie jakies neskafe 3w1 czy podobne swinstwo funkcjonujace mylaco pod nazwa szlachetniejszego napoju. No wiec wchodze do przybytku o nazwie Karakol Kofe/Karakol Coffee (idac ulica Toktogul od Jakshilik Bazar w strone wylotu na Jeti Oguz, drugi budynek za skrzyzowaniem z Lenina, po lewej): a tam kawiarnia! Prawdziwa! Taka wiecie, z kawa! Nie z neskafe czy innym rozpuszczalnym prochem, tylko najprawdziwsza,...

Fotorelacja wydarzen biezacych - Kirgistan z poludnia na polnoc [z trasy]

Po pierwsze: pierwsze cztery karki Akcji Kartka zostaly wyslane! W Kirgistanie bede jeszcze jakies dwa tygodnie, potem Chiny, Kazachstan - komu kartke, komu? ->Zobacz szczegoly akcji.

Mein Kopf tut mir Weh [z trasy]

Z mojej wieloletniej nauki jezyka niemieckiego pozostalo w glowie kilka fraz jeno, w tym wlasnie tytulowa, znaczaca tyle, ze boli mnie glowa. Zaiste piekielne moce sprawily, ze akurat to pamietam i ze akurat jest to dobry tytul do niniejszego posta. Od mniej wiecej pol roku wszystkie moje podroze sie nie udaja. A to w Alpach przychodzi spac w igloo , a to schronisko okazuje sie zamkniete a pogoda paskudna i lisy atakuja , a to jeszcze kilka alpejskich wypraw nieudanych z roznych powodow, a to rower mi sie lamie w drodze na Bialorus ... Tym razem zawiodla glowa, i to wcale nie chodzi o wodke. W okolo dobe udalo nam sie zjechac z Biszkeku pod Pik Lenina, do bazy na Polanie Lugowej (Cebulowej, bo rosnie tam cebula, sriozna!), czyli z 600m n.p.m. na jakies 3800m n.p.m. Nastepnie, nie marnujac czasu, wlezlismy do obozu pierwszego na okolo 4,5 tysiaca metrow. Roznica niby nie duza, ale wystarczajaca... Po drodze mija sie przelecz, za ktora nie ma juz roslinnosci, a tlenu coraz mniej i ...