Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z listopad, 2012

Znów slajdy: Iran w Kolanku

Moją jesienną trasę koncertową po Krakowie zamykam slajdami w Kolanku . Jeśli ktoś nie miał jeszcze okazji usłyszeć z moich ust o Iranie (a była już ku temu sposobność całe 4 razy: w Krakowie , w Krakowie , w Mińsku i w Gorajcu ) to zapraszam bardzo 5 grudnia o godzinie 19.oo do Kolanka ! Nie to żebym się powtarzał. Po prostu Iran fajny jest. Co: Podróż bez stereotypów: Iran, Górski Karabach i Abchazja autostopem Gdzie: Kolanko / Magazyn Kultury (Kraków-Kazimierz-Józefa 17) Kiedy:   środa 5 grudnia 2012 Godzina: 19.00 Ogłoszenie: link Wydarzenie na FB: link Zapowiedź:   Iran? Jedziesz do Iranu, stopem?! Tam jest wojna! Terroryści! Abchazja? Separatyści, porwą cię i zażądają okupu! Karabach? ...a co to takiego?   Przyjdź, opowiem Ci o tym, że w Iranie nie ma wojny oraz o tym, że nigdzie nie spotkałem tak uprzejmych i kulturalnych ludzi jak tam. Że nikt mnie nie porwał w Abchazji, a także co to jest ten cały Karabach. I będzie całkiem ciekawie! ...

Higiena w Kirgistanie!

Uwaga! Jest to pierwszy w historii tego bloga wpis dotyczący higieny! Chodzi o to, że ostatnio tak beztrosko napisałem Wam o baraninie nie pisząc o wiążących się z nią zagrożeniach, jednocześnie więc narażając Was na daleko idące niebezpieczeństwa. Otóż należy pamiętać, że baranina wchodzi między zęby jak tak zwani diabli (chociaż czy widział ktoś kiedyś diabłów między zębami?). Dlatego na wycieczkę do Azji Centralnej dobrze jest zabrać zwykle tak redundantną, burżujską, pachnącą cywilizacją i w ogóle nie związaną z prawdziwym turystą, a właściwie to wręcz z prawdziwym podróżnikiem (prawdziwy turysta z mydła nie korzysta) rzecz jak NIĆ DENTYSTYCZNA! Serio. Muszę przyznać, że przekonałem się do tego dopiero gdy dowiedziałem się ile kosztuje dentysta w Szwajcarii gdy mieszkałem czas jakiś w Lozannie . Ale to dobra rada. Ostatecznie pudełeczko z nicią jest całkiem małe. I pomimo, że pakując plecak pominąłem pozornie istotniejsze rzeczy takie jak ręcznik (tu czytelników Autostopem p...

Tien Szan - preludium

-No ja djelaju awtostop, u mienia niet djeniek! -Dobrze, dobrze, nie trzeba, przecież razem będzie nam się weselej jechało! Tien Szan - prawdopodobnie najlepszy papier na świecie, jego faktura i gramatura nie mają sobie równych, w skuteczności powala każdą zewę softis czy nie softis czy co tam sobie chcecie No wreszcie jakiś ideowiec, nie trzeba się będzie przez całą drogą co jakiś czas tłumaczyć, że nie, nie, na pewno nie mam nawet 200 somów. A kto cię finansuje, państwo? Nie. Uczelnia? Nie. Rodzice? Nie. Mam stypendium. Ale małe. Więc nie mam nawet 200 somów dla pana. A ile w Polsce się zarabia? Srjednij, srjednij zaplat. 600 euro? To nie dużo! Ja w Moskwie... Bo w Kirgistanie każdy pracował w Moskwie. Dojazd do Karakol z Czołpon-Aty był więcej niż łatwy. Ale akurat skończył się ramadan, więc akurat wszystko było zamknięte. A akurat była sobota, a po sobocie akurat jest niedziela, więc akurat wszystko będzie zamknięte także jutro. Wyszurałem butami wszystkie uliczki opust...

Kuchnia kirgiska

Baranina. Właściwie to na tym można by już zakończyć, ale dajmy na to, że trochę ten wątek rozwinę. Ale nie spodziewajcie się niczego ponad baraninę! Kirgistan to chyba pierwszy kraj, w którym żarcie w barach jest na tyle tanie, że jadłem "na mieście" zawsze, gdy byłem w mieście. To się po prostu bardzo opłaca, szczególnie że w sklepach bywa zaskakująco... drogo (np. sery, kiełbasy, czekolady). Potrawy niezgorsze - chyba że ktoś nie lubi baraniny. Za to za warzywem można zatęsknić... Ten wpis to coś dla leniwych: podam jeno nazwy, składniki, orientacyjną cenę w tanich bazarowych barach i ewentualnie krótki opis. No to smacznego ! Manty na bazarze w Jalalabadzie Nazwa: manty Główne składniki: baranina, cebula, ciasto pierogowe Orientacyjna cena: 40-60gr sztuka Zbędny opis: pierożki wyglądające z wierzchu zupełnie jak gruzińskie chinkali , ale bez rosołku w środku, gotowane na parze, no i z baraniną. Dobra i tania rzecz, kilka mant i dzbanek herbaty zupełnie...

Przypominacz: slajdy Kirgistan-Chiny 19.11.2012 o 19!

To ja może przypomnę (bo już pisałem ): co: no slajdowisko no temat: "Opowieści o górach i baraninie, czyli relacja z wschodnich rubieży Azji Centralnej oraz wyprawy na Pik Lenina" kiedy: 19.11.2012, godzina 19.00 gdzie: Piwnica pod Baranami, Kraków link: link opis: Jak można jeść baraninę na śniadanie, obiad i kolację? Jak (nie)wejść na siedmiotysięcznik ? Czego jest więcej w Kirgistanie: koni, baranów czy ludzi? Wreszcie: jak się dogadać z Chińczykami , którzy jak ognia unikają języków obcych? I dlaczego oni, odwrotnie niż my, gotują jajka w herbacie , a do śniadania piją wrzątek? Natalia, Michał i Wojtek [ja czyli] wybrali się w sierpniu do Kirgistanu. Wspólnie próbowali (z różnym skutkiem) wejść na Pik Lenina, potem oddzielnie oglądali Kirgistan. Natalia z Michałem zajęli się jeziorami: spali w jurtach nad Song Kol i kąpali się w Issyk Kol, drugim największym jeziorem górskim na świecie. Wojtek schodził Tien Szan, uskuteczniał niełatwą...

Ekwipunek rowerowy i o co tu chodzi

A już napiszę od razu, bo potem zapomnę. Trafiłem dzisiaj na stronę, na której pewne polskie małżeństwo wylistowało cały swój ekwipunek na wyprawę rowerową: http://www.nakrancach.pl/ekwipunek/ Nie wchodząc w szczegóły: jest tego tyle, że wystarczyłoby na zaopatrzenie dwóch sklepów odzieżowych i trzech turystycznych. Nie wiem ile to wszystko waży (i kosztuje), ale pewnie cholernie dużo - w końcu mają ze sobą także rowerową przyczepkę. W trasie są 14 miesięcy. W Chinach natomiast spotkałem Francuza o imieniu Soleil. Jest w trasie ponad 5 lat. Obręcze w kołach ma wzmacniane, ale cienka rama ma pewnie z 25 wiosen. Na kierownicy wiezie 20-litrowy plecaczek, w którym trzyma śpiwór, namiot, klapki i kurtkę. Ma na sobie koszulkę koszykarską i szmaciane spodenki. Z tyłu wiezie gitarę. I hektolitry świętego spokoju. Rowerem przejechał całą Afrykę, Europę i pół Azji. Jak spotyka takich PRAWDZIWYCH PODRÓŻNIKÓW wystrojonych w markowe ciuchy - patrzą na niego z góry. Nie ma z nimi o c...

Fizyka w domu: gotowanie wody

Bawiliśmy się już jeżem , uczyliśmy się teorii ... dziś pora na kolejny odcinek z cyklu Fizyka w domu ! Jako że powstał (a właściwie my go powstaliśmy byliśmy) odpowiedni portal do tego typu procederów, to właśnie tam, czyli na Fiztaszkach.pl , zamieściłem cały tekst o tajemniczo brzmiącej nazwie: A właściwie to skąd wiesz, że się gotuje? A tutaj, w ramach - jak to mówią młodzi dziennikarze muzyczno-kinowi - zajawki , wrzucam film:

Bishorn dwa razy nieudany

Kontynuując alpejski kącik dziś opowiem Wam drodzy radiosłuchacze jak to dwukrotnie nie wszedłem na Bishorn . Zważywszy na to, że jest to jeden z najłatwiejszych 4-tysięczników w Alpach, po nie wejściu na Pik Lenina chyba zacznę się specjalizować w nieudanych wejściach na łatwe góry. Ale czytajcie, nie będzie lipy ! Wchodzimy na czterotysięcznik - za Cabane de Tracuit na 3256m n.p.m. zaczyna się lodowiec, więc trzeba się profesjonalnie przygotować! Na szczęście jeden z członków naszej trzyosobowej załogi zwany Marcinem Stefanem zna parę węzłów i przeprowadza nam hardkorowe szkolenie, zarejestrowane przez naszych reporterów:     Po takim instruktażu każdy młody junak smutek zwalczy i strach , nie zadrgnie jak liść osiki przed żadną szczeliną w lodowcu! Ale zacznijmy od początku:

Dents du Midi

Ten, co to podobno zawija Właściwie to dawno już nie pisałem nic konkretnego... to może jednak coś napiszę. Zbliża się zima, więc czas na śnieżne wspomnienia. Będzie o Alpach - tym razem bez traumatycznych przeżyć typu atak lisa czy spanie w igloo . W maju , czyli w terminach alpejskich: w zimie , wybrałem się w masyw Dents du Midi. Pojechałem stopem z Lozanny do Salvan ( zobacz jak się wydostać stopem z Lozanny ) i ruszyłem w kierunku jeziora Salanfe. Do jeziorka jeszcze spotkałem na trasie paru ludzi, potem już nie. Szwajcarzy czekają na sierpień. Po drodze natrafiłem też na zwierzęta, m.in. całą masę świstaków. Wreszcie przekonałem się dlaczego się nazywają świstaki - jak się rozświszczą nad Salanfe to jest naprawdę głośno. Spotkałem też tych dwóch gości poniżej :

Fiztaszki, czyli fizyczne przekąski

Strona nazywa się fizyk w podróży, więc czasem napisze się też coś o fizyce. Dzieje się to mniej więcej z częstotliwością raz do roku i niepostrzeżenie, brnąc przez rozmoknięte brunatne liście, chwila ta właśnie nade(j)szła! Wspólnie z kilkoma krakowskimi (i nie tylko) fizykami ruszyliśmy niedawno z portalem fiztaszki.pl - i chyba nadeszła pora, żeby Wam wreszcie o tym powiedzieć. Fizyka prosta, codzienna, a niebanalna. Opisana w przystępny sposób. Z obrazkami. Bez wzorków (no, prawie...). Daje radę, serio ; ). Jeśli zawsze sądziliście, że fizyka jest trudna i nie dla Was, to zweryfikujecie mam nadzieję swoje poglądy czytając o łamaniu makaronu , parzeniu kawy czy gotowaniu wody . Czy to ma coś wspólnego z fizyką? A czy fizyk może zajmować się damskimi obcasami , a matematyk wojną ? Poczytajcie, zapraszam !