W Itzapa rządzą konie. Na koniach się jeździ i konno się transportuje. Konie stukają kopytami w betonowe uliczki krzyżujące się pod kątem prostym. Te uliczki zwykle pną się raptownie w górę, i równie raptownie opadają w dół, co razem stanowi pewną przeszkodę dla pojazdów mechanicznych. Ale nie dla koni, więc stukają w beton już od rana, mijając kobiety noszące w ustawionych na głowach koszach kukurydzę na tortillę. Te, które masę już przygotowały, włączają się w konny stukot, klaszcząc w napełnione żółtawą papką dłonie, nadając tortilli właściwy jej, plaskaty kształt. Jest więc stu-kot i klas-kot. Na rogu jednej z uliczek w północnej części miasteczka, stromo-górskiego skrótu do Patzicia, i jednej z niewielu uliczek płaskich, mieści się dom-warsztat, Maya Pedal . Drzwi są zamknięte. Jest 15, stukam, dzwonię. Nieopodal parkuje samochód, z którego wysiada szeroko uśmiechnięty mężczyzna. To Mario Juarez , współzałożyciel i obecny prezes Maya Pedal. Zaprasza, pyta skąd, jak na imię, opr...