Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z lipiec, 2015

Zdaje się, że nie mam talentu do chwytliwych tytułów, ale ten artykuł jest całkiem ciekawy, warto przeczytać

Jaki ma sens przyjechać i poznać, jeśli potem trzeba to wszystko zostawić? Andy wenezuelskie A może wcale nie trzeba, nie wiem. Długa podróż prowokuje pewne problemy, a może raczej pytania, z którymi trzeba się mierzyć. Nie jest to żaden wyjątek od innych dróg życiowych, które się podejmuje: każda z nich - praca w Biedronce na kasie, wyjazd na saksy, nauczanie w szkole, hodowla koni w lubelskiem czy dawanie koncertów - ma swoją specyfikę problematyczną, ale tak się składa, że czytasz akurat stronę o podróżach, więc co ja ci mogę poradzić, będzie o pytaniach w podróży. Tak się złożyło, że kiedy zadawałem sobie ostatnio moje pytania, doszły mnie słuchy o pytaniach, które zadają sobie inni. Piotrek Strzeżysz - ten od makaronu w sakwach i przejeżdżania z Alaski po Argentynę - podesłał mi wystąpienie Łukasza Supergana - tego co to skolei przeszedł samotnie cały łuk Karpat i Iran piechotą - o jego trzech refleksjach w podróży (link do nagrania) . Pierwsza z nich to problem autor...

Ostatni żart w Wenezueli

Weszła, bo czuła się niemal w obowiązku. Zobaczyła rower na zewnątrz i wiedziała, że trzeba się przywitać. Wpadła razem z Iris, 43 lata. Luisa, 48. Dochodziło wpół do czwartej po południu: kończyłem obiad w restauracji na rogu, dwie przecznice w górę od kościoła w Bailadores. Porcja była gigantyczna: zupę pochłonąłem w chwilę, i gdy tylko zacząłem drugie danie czułem błogą pełnię, którą dopychałem przez następną godzinę. Tamtego dnia jadłem bardzo niewiele, pedałowałem zaś bardzo dużo, i żołądek mi się może skurczył... czy ja wiem czy to możliwe? Podeszła i podała mi rękę, po męsku. Miała długie włosy; oblicze starsze, niż jest w rzeczywisości, oblewał andyjski, czerwony rumieniec rozlewający się od oczu przez policzki aż po brodę. Rozmawialiśmy chwilę, chciałem jechać dalej, ale upierała się - obie, z Iris, się upierały - że niebezpiecznie jeździć w tej okolicy późnym popołudniem. Ostatecznie zostałem u tej drugiej, u Iris, bo u Luisy nie było miejsca. To był jedyny z pięciu dni pe...

Muzyka: spokojna jak tonada

Tonady to są te melodie, które nuci llanero dojąc krowę, które płyną po andyjskich poletkach kawy przy okazji zbiorów: długie, przeciągane nuty, wysokie dźwięki, powolna melodia i liryczne teksty. Jednym słowem: nic, co byśmy kojarzyli z roztańczoną, żywą i dynamiczną muzyką Ameryki Łacińskiej. W Wenezueli gatunek - mówi się - uratował przed zaginięciem Simón Diaz , znany także z praktyki innych stylów, jak joropo czy merengue , i ogółem: jako niekwestionowany mistrz wenezuelskiej muzyki tradycyjnej. Oba przykłady, które podajemy niżej, są autorstwa wujka Simona. Tonada de Luna Llena - Tonada Pełni Księżyca w niezrównanym wykonaniu Natalii Lafourcade i Gustavo Guerrero Mówi o księżycu, i o zakochaniu, które jest niczym czapla walcząca z wodami rzeki. Przetłumaczę mój ulubiony fragment: La luna me esta mirando  Yo no se lo que me ve  Yo tengo la ropa limpia  Ayer tarde la lave czyli: Księżyc patrzy na mnie Nie wiem co widzi we mnie Ubranie mam [prze...