A opowiadałem wam, jak spałem u strażaków w Arauce? No chyba nie. Strażacy przyjęli mnie serdecznie, zaproponowali nawet, żebym został kolejną noc, więc zostałem. W ciągu dnia wyszedłem na spacer, i gdy wróciłem zobaczyłem ten typowy obraz XXI wieku: czterech strażaków dużyrze, każdy wgapiony w swój telefon z dotykowym wyświetlaczem. To było dość zabawne, bo siedzieli w rzędzie, dwóch pochylało się nad urządzeniem, dwóch pozostałych z zadartymi głowami operowło telefonem wyciągniętymi w górę rękami. Przed nimi grał telewizor. Potem przyszła taka gruba pani strażak i zaczęliśmy gadać: ja, ona, i pan inżynier, który nadzorował remont na ulicy przed remizą. Przyjechał do Arauki z Bogoty, bo w Arauca wszystko blisko, na piechotę się chodzi, wszystkich zna, no i ciepło jest. No i w Arauca zdarzają się takie momenty, że przychodzi komendant straży z worem pieczonej krowy i świniakiem z rusztu i potem tłuszcz ścieka tylko po brodzie. Ale to wcale nie było w górach. Teraz, proszę państwa, rze...