Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z marzec, 2017

Co my tu robimy

- Co robimy? Sprawdzamy kto i po co, skąd tu przyszedł. Ty skąd jesteś? W jakim celu przyszedłeś? - patrzy na mnie coraz to przenikliwszym wzrokiem. Pochyla ogoloną głowę, głos stopniowo, słowo za słowem, zmienia ton z radosnego na podejrzliwy i sam nie wiem czy jeszcze żartuje, czy już mówi poważnie, pyta retorycznie, czy raczej powinienem coś odpowiedzieć? - Sprawdzamy, trzeba sprawdzić, no bo ja też mógłbym powiedzieć, że jestem rowerzystą i o, proszę – mężczyzna w wojskowych portkach i czarnych, ciężkich butach robi niewinną minę i rusza ramionami pedałując w powietrzu – przyjechałem tu ot tak, dla sportu. Jaką ja mam pewność? A może jesteś z ETA albo z FARC? Skąd ja mam wiedzieć komu przekazujesz informacje? Ta rozmowa nie zostanie przecież między nami! Zestaw do rowerowania po Paragwaju: kubek z terere i termos z lodem

Boliwia na zimno: toast wigilijny

Lekarka z dyżuru siedziała na krześle obok. Co chwilę wstawała, wychodziła na moment z poczekalni, krążyła po korytarzu nerwowym krokiem i wracała: na krzesło, albo na sofę przy wejściu. Wspierała głowę na rękach i patrzyła, nie widząc. --- Boliwia na zimno: kopalnie Potosí Boliwia na zimno: Uyuni i śmierć Boliwia na zimno: toast wigilijny Wszystkie zdjęcia --- Dwudziesty czwarty grudnia, Wigilia. Dojechałem do Salinas de Garci Mendoza jeszcze przed południem. Małe miasteczko przykurzonych uliczek. Na rynku: drzewa, dwie przecinające się aleje placyku i stragany ustawione dookoła: słodycze, warzywa, zabawki. Bistra jeszcze zamknięte, czekałem. Zagaił starczy mężczyzna w kapeluszu, przyjechał na ślub, na wesele, nie był stąd, krzątał się i też nie wiedział co ze sobą zrobić. Pomyślałem, że hotel to nie najgorszy pomysł. W końcu Wigilia, warto spędzić ją w cywilizowanych warunkach. Najpierw poszedłem do tego na placu, nie było miejsca dla Ciebie, ale wszystko zajęte, bo...

Boliwia na zimno: Uyuni i śmierć

Na altiplano jest przede wszystkim cicho: skoro nie ma nic, nikogo, nie ma źródeł dźwięków. Ruch na drodze – niewielki. Spotkałem podróżującą samochodem grupę znajomych ze Słupska. Podarowali mi puszkę smalcu, jaki byłem szczęśliwy! Cisza, więc nic nie przeszkadza w słuchaniu książek podczas jazdy. Honore de Balzac uczy mnie życia w swej Komedii ludzkiej, w Kobiecie trzydziestoletniej. Natomiast Salar de Uyuni – solnisko szerokości blisko dwustu kilometrów – uczy mnie śmierci. --- Boliwia na zimno: kopalnie Potosí Boliwia na zimno: Uyuni i śmierć Boliwia na zimno: toast wigilijny Wszystkie zdjęcia ---

Boliwia na zimno: kopalnie Potosí

--- Boliwia na zimno: kopalnie Potosí Boliwia na zimno: Uyuni i śmierć Boliwia na zimno: toast wigilijny Wszystkie zdjęcia --- Potosi było kiedyś bardzo ważne. Dalej jest, ale już nie tak. Wciąż jeszcze dłubią kilofami w Cerro Rico. Od pięciuset lat dłubią w tej samej, niewielkiej górze, i jeszcze stoi, jeszcze nie wykopali wszystkiego. Ale ceny srebra spadły, samego srebra zresztą zostało niewiele, i Potosi to już nie to samo co kiedyś. To już nie to centrum ekonomiczne kolonii z ulicami wykładanymi płytami srebra z Cerro Rico (podobno), z drogimi burdelami, nowobogackimi mieszkańcami sprowadzającymi zza oceanu perskie dywany, francuską porcelanę i czeskie kryształy, by to wszystko ustawić w mieście pośrodku boliwijskiej pustki. Ale kopalnie działają, wciąż normy bezpieczeństwa nie zawsze są najwyższe, wciąż bywa, że pracują tam dzieci, wciąż umierają ludzie, choć już nie tysiącami, jak dawniej, Potosi, miasto wyrosłe na krwi. Dlatego nie poszedłem na wycieczkę do kopalni. ...

Brazylia: nowe doświadczenia

Jest czysto. Corumbá, pierwsze miasto za granicą. Ucichły nagle motocykle. Nie że zniknęły, ucichły, już nie warczą. Mężczyzna, który rozładowywał ciężarówkę, śpiewał. Ktoś szedł ulicą bez koszulki. Ktoś inny nosił krótkie spodnie. Tak, to dziwne, tutaj to dziwne, na tym kontynencie to dziwne, dla mnie to dziwne.  Na tym kontynencie, nie, w jego hiszpańskojęzycznej części, gdzie kultura źle patrzy na noszenie krótkich spodni. Dobrze patrzy natomiast na jeżdżenie motocyklem bez tłumika. Bo to jest, proszę państwa, kultura pokazowa. No, przez trzy i pół roku jeździłem po krajach w których jest diabelnie gorąco, a ludzie noszą długie spodnie. Chodzą też w skarpetkach i zamkniętych butach. Sypią do nich talk i środki zapachowe, żeby ugotowana stopa nie śmierdziała jak ugotowana stopa. Mówisz poważnie?