Większość mieszkańców znajduje pracę u Niemca. Po niemiecku jednak nie mówią. W domach rozmawiają w guarani, chcieliby się uczyć angielskiego, a w szkole wtłaczają im hiszpański. Caracarai leży za lasem. Trzeba zjechać z głównej drogi, ze świeżego asfaltu pustawej trasy numer osiem i wpuścić się w las po czerwonej gruntówce. Ten las znika po kilkuset metrach. Wraca krajobraz typowo paragwajski: pampa równie monotonna co jednolicie żółta o tej porze roku. Okazuje się jednocześnie, że las, który z trasy numer osiem wydaje się wielki i nieprzebyty, to tylko wąski pas zieleni ciągnący się wzdłuż głównej drogi. To także nie las naturalny, a uprawa eukaliptusów i – w mniejszym stopniu – kilku innych gatunków drzew: młode i chudziutkie jeszcze pnie stoją na baczność w równych odstępach, z szarawą mgiełką toksycznych insektycydów na korze. To właśnie ten las należy do Niemca i w tym właśnie lesie można znaleźć pracę. „Chciałbym zostać piłkarzem i grać w ligach europejskich.” Czuł...