Spędziłem ostatnie trzy dni w mieszkaniu o posmaku krakowskiego Kazimierza, chociaż w Asuncion, Paragwaj. Spadłszy ze zwiewnej chmurki bohemy w supermarketowo-homogeniczną rzeczywistość miasteczka eksporterów soi (Santa Rita) poczułem tak zwany "bajon", byłoby to po polsku coś jak: dół. I nie mogę pisać rzeczy nowych (w sensie do książki, bo książkę piszę znowu, przepraszam), więc napiszę stare, z zeszytów. Zapraszam na drugą część lapidarium paragwajskiego. --> Lapidarium paragwajskie (1) Bohemiczny wystrój Bohemiczne ujęcie dzbanka z ziołami i kubkiem na yerbę Bohemiczny chłopiec 12.07.2017 Sztuczka Róbmy z ludzi przedsiębiorców. Niech każdy będzie swoim pracodawcą, to cudowne. Wówczas jeśli kogoś nie stać na wizytę u lekarza - bo grypa, bo nerki, bo rak - to to już nie wina państwa. To przedsiębiorstwo źle prosperuje. Trzeba je zamknąć. Tak oto w prosty i czysto językowy sposób - bo chodzi o nazwę: teraz pracobiorcę nazywamy pracodawcą - zanihilu...