Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z marzec, 2019

Argentyna: jest inaczej

Ogrodzono płaskowyż: lamy biegają między drutami. Wikunie, wikunii prawie wcale nie ma. Miasteczka sprawiają wrażenia czystszych, ich ulice kryją cienie drzew. Przestało być normalne pozdrawiać nieznajome osoby na ulicy gdy tylko nasze oczy się spotkają, czy nawet i bez tego. Nie pozdrawiają więc i nie mówią. Ale jak już mówią, mówią pewni siebie. Nie zmieniło się to, że wciąż trwał karnawał, i w miniaturowych miejscowościach argentyńskiego Altiplano ludzie też się upijali i chodzili po ulicach z bębenkami i z całą orkiestrą dętą. Dróżka w kierunku Salinas Grandes w okolicy Casabidno Tusaquilla po karnawale Casabindo po karnawale Lamy (po karnawale) Wojciech w La Quiace Pierwsze kilometry w Argentynie Pierwsi koledzy Nigdy nie potrafię sprecyzować z całą pewnością na czym ta różnica polega. Strzelam: na kulcie rozumu? Jeśli w Argentynie —jak w Polsce, we Włoszech, w Europie Zachodniej— przeważa to, co nazwalibyśmy kultem rozumu, chodzenie po ulic...

Twarze boliwijskiego karnawału

Najbardziej znany karnawał w Boliwii to ten w Oruro. Analogiczne wydarzenia w Villazón nie zostają daleko w tyle. A nawet przewyższają Oruro, bo do Villazón jeszcze nie dotarł masowy turysta, telewizja, zagraniczni dziennikarze i ścisłe zasady organizacyjne. W nieformalnym zamieszaniu boliwijskiego karnawału przy granicy z Argentyną można bez problemu podejść, porozmawiać z tancerzami, a przy okazji - czemu nie - zrobić im zdjęcie. Dudnienie bębnów i zapach świeżej bazylii wprowadzają w trans w taki sposób, że chociaż nie paradujemy środkiem głównej alei w kolorowym stroju, czujemy się częścią: karnawału, społeczności, Andów, Ziemi.  //Więcej o karnawale jeszcze napiszemy, chociaż w nieco innych okolicznościach. --> więcej zdjęć (klik)