Miał krótką brodę, niski wzrost i wózeczek z numerem 25. Gdy dojechałem na główny plac w Termas, on już tam był. Poszedłem kupić chleb i winogron, wróciłem, a on pojawił się znowu. W drodze z Tucumanu do Termas przez Araoz, czyli żeby nie jechać ruchliwą dziewiątką wpieprzamy się w piach, a co Termas de Rio Hondo to naturalnie ciepła woda, dziesiątki hoteli, restauracje, sklepy z pamiątkami, tysiące starszych ludzi z całego kraju, i setki młodych ludzi, którzy ich obsługują. —To w sezonie —mówi Enzo, 37-latek, który przyjechał tu do pracy z innego niewielkiego miasteczka prowincji Santiago del Estero— poza sezonem nie ma nikogo, pustki. Do pracy mam dwie przecznice i przez te dwie przecznice idzie wpaść w depresję: dwa rzędy lokali z opuszczonymi, blaszanymi roletami, pusta ulica i puste chodniki. Enzo pracuje w jednym z czterech dużych hoteli, które poza sezonem —czyli latem, bo sezon na termy przypada zimą— pozostają czynne. Reszta — zamyka. A personel? —Mówi się o nich ...