Okazuje się, że w XXI wieku można zaproponować legalizację handlu noworodkami, a chwilę później zostać prezydentem. Skrajna prawica wygrywa wybory w Argentynie, media trąbią o wielkiej zmianie, a w Internecie nowi rządzący i ich zwolennicy niezwykle otwarcie wyrażają pogardę dla przegranych. Ale spod kuszącej otoczki Twitterowych wpisów i prześmiewczych memów wyglądają interesy stare jak oligarchia ziemska i typowe dla regionu jak grabież surowców mineralnych. Różnica polega może na tym, że zamiast sczerniałego srebra szukamy białego litu, nic więcej. Prawie nic. O Javierze posłuchaj także w Podcaście Latynoamerykańskim 24 Scena numer jeden. Zbliżają się wybory. W nagraniu wideo pojawia się mówca pod krawatem. „Będę prezydentem innej Argentyny”, rzuca na początek. Chce w ten sposób odciąć się od tradycyjnej klasy politycznej, która popadła w niełaskę obywateli. W tej nowej, innej Argentynie „każde wykroczenie będzie ukarane”, mówi. To inaczej niż w Argentynie starej, pełnej korupcji na...