Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z kwiecień, 2012

Niedługo kończy się głosowanie (i rozliczanie z US + znajdź Wally'ego)

Ten post jest niezwykle złożony. Po pierwsze chciałbym nim przypomnieć, że kwiecień ma się ku końcowi i wszystko to, co się z tym wiąże. Ale na koniec w nagrodę będzie zabawa z dawnych lat - znajdź Wally'ego! Czyli tak: 1. Z końcem kwietnia mija termin głosowania w Dobrym konkursie  - został już tylko tydzień! Co za tym idzie - zbliża się wielkie rozstrzygnięcie. Nagrody: książki   Wydawnictwa Czarne ,  mapy i przewodniki   Wydawnictwa Turystycznego Agencja TD , mydełka   Nasycalni Marzeń  oraz szwajcarski ser i islandzkie słodycze już trzęsą się z niecierpliwości w paczkach, czekając na chwilę, gdy będą mogły poszybować do zwycięzców. Dlatego jeśli jeszcze nie zagłosowałeś Czytelniku drogi - zagłosuj ( zobacz jak to zrobić )! A jeśli Ty, kandydacie na nagrodę, nie jesteś jeszcze pewny czy wygrasz - informuj swoich znajomych jak ich tylko spotkasz (a także na fejsbukach, naszych klasach czy odnoklasnikach) aby głosowali na Ciebie! Wyjaśnienie . W...

Kerman i moja kariera filmowa

< poprzedni odcinek | spis treści | następny odcinek >   Po odwiedzinach w południowym, upalnym Bandar Abbas  zaczniemy teraz krótką eksplorację wschodniego Iranu. Cel: Kerman . Udało mi się tam dotrzeć dwiema ciężarówkami. Po drodze, jak zwykle, zostałem dobrze nakarmiony. I chociaż to pierwszy pan kierowca zakupił mi tłusty obiadek, lepiej zapamiętam tego drugiego (zapamiętała tę podróż bardzo dobrze także moja karimata, jako że plecak leżał na pace wypełnionej drucianymi ogrodzeniami). Co prawda jazda nastręczała pewnych niedogodności (jak np. brak oparcia w "siedzeniu" dla pasażera), ale było miło niezmiernie. Kierowca wykazywał niezwykłą pojętność w stosunku do moich ściśle ograniczonych perskich umiejętności językowych. Po zachodzie słońca zatrzymaliśmy się na modły w meczecie i zaraz ruszyliśmy dalej.  Podczas gdy pan kierowca chylił swe czoło ku ziemi, ja czekałem koło ciężarówki delektując się wieczornym pustynnym chłodem. Wreszcie znów na...

Parno jak w Bandar Abbas

< poprzedni odcinek | spis treści | następny odcinek >  Co do jednego wszyscy w Iranie byli zgodni: nie jedź do Bandar Abbas! Tam jest gorąco, 50 stopni, to niebezpieczne! Nie jedź, pij dużo wody, wody z cukrem, wody z solą, wody... Bo Bandar Abbas leży na samym południu Iranu, nad Zatoką Perską. 50 stopni? Co to jest 50 stopni! W Qom było 48, to co za róznica: 48 czy 50... Moja reakcja na rady niejechania do Bandar Abbas wyglądała zwykle jak reakcja krasnoludka (tego ogolonego) na stwierdzenie Małego Księcia na temat wyjątkowości róży . Oczywiście, że pojechałem do Bandar Abbas. Autostop szedł dość dobrze, ale droga była daleka, więc dojechałem dopiero pod wieczór, koło godziny 22 klimatyzowanym samochodem. Gdy byliśmy już nad zatoką kierowca kilka razy otwierał szybę, żeby trochę mnie zaznajomić z tutejszym klimatem. Trochę się obawiałem, że się uduszę. Gdy wysiadłem po dwóch minutach byłem całkowicie mokry: spodnie, koszulka, majtki i co tam jeszcze chcecie. ...

Mrożąca krew w żyłach opowieść o mgle, lisie, Wojtku i kocie obronnym

Preludium Jak już kiedyś pisałem schroniska stowarzyszone z   CAS - Club Alpine Suisse  są otwarte cały rok, w sensie także zimą, można wejść i spać, choćby nikogo nie było. Cabane Barraud na Anzeindaz też miała taka być.  Ale (w skrócie) nie była. A od początku rzecz wygląda tak, że na EPFL  mam wolny tydzień po Wielkanocy. Jak się tylko o tym dowiedziałem czekałem nań planując długie górskie wędrówki. Jak się już każdy domyśla cały ten tydzień lał deszcz i było zimno. Czekałem na polepszenie pogody, ale nie przyszło. Zdecydowałem się jednak wyjechać w piątek w okolice Grand Muverand. Plany były ambitne, ale widoczność mocno ograniczona (30m? no szło się w gęstej chmurze, po omacku, wszędzie tylko śnieg, ani ścieżki ani nic) więc i plany trza było ograniczyć. Zdjęć z gór nie mam: szarawą biel całkowitą możecie uświadczyć równie dobrze otwierając tani blok rysunkowy. Nic nie było widać, ale jak dolazłem do Solalex (~1400m n.p.m., co oznacza tyle, że zamiast de...

Persepolis, czyli czym się różni wyprawa do Iranu od wyprawy do Persji

< poprzedni odcinek | spis treści | następny odcinek >   -Jadę autostopem na miesiąc do Iranu! -Zwariowałeś? Terroryści, niebezpiecznie, wojna, zastanów się lepiej! -Jadę do Persji. -Ooo... Faaajnie... Starożytna, kolorowa wschodnia kultura... Zabytki... (jakby ktoś nie wiedział: Persja=Iran ) Persepolis  to najbardziej znany obiekt turystyczny w Iranie: wzniesione w VI wieku p.n.e. przez Dariusza Wielkiego miasto bogate w (płasko)rzeźby, kolumny, tabliczki z pismem klinowym i wszystkim tym, co znajduje się na okładkach książek do historii I klasy podstawówki/gimnazjum/liceum jeśli akurat mamy jakimś cudem do czynienia z nieeuropocentryczną wersją historii (czyli rzadko). Ale właśnie Persepolis sprawia, że wyprawa do Iranu i wyprawa do Persji to w oczach laika dwie zupełnie różne rzeczy. Zniszczone niecałe 200 lat po powstaniu przez kulegę Aleksandra Macedońskiego, ruiny prezentują się obecnie mniej więcej tak: Persepolis z góry Persepolis ...

Minął termin zgłoszeń na Dobry konkurs (ale...)

Niniejszym ogłasza się, że regulaminowy termin zgłoszeń na Dobry konkurs minął! Kto chciał wysłać swoje zgłoszenie legalnie - już to zrobił, a takich osobników było dziesięć. Natomiast  jeśli ktoś chce wysłać swoje zgłoszenie nielegalnie - właśnie teraz otwiera się dla niego szansa! Pamiętajcie jednak, że termin głosowania upływa z końcem kwietnia (zobacz jak głosować!) ! A to już jest termin nieubłagany (bo wysyłanie zgłoszeń po terminie głosowania nie jest niedozwolone, jest po prostu... jakieś takie... zupełnie abstrakcyjne :-) *). ALE! Nie ma tak, że ktoś sobie po prostu wysyła zgłoszenie po terminie (i zmusza mnie do wykonywania tej ciężkiej pracy jaką jest publikowanie jego zgłoszenia)! Jeśli ktoś chce wysłać zgłoszenie po terminie musi (za karę) stanąć w kącie i umyć buzię mydłem oraz zagłosować na jedną z propozycji przesłanych w terminie (i jakoś mi to udowodnić, np. potwierdzeniem przelewu w formacie pdf które zazwyczaj można sobie ściągnąć z internetowego systemu...

Relacja konkursowa - Pielgrzymka, czyli wielkanocna mała podróż nieoczekiwanie rowerowa

Relacja  konkursowa (zobacz jak zagłosować!)   Andrzeja  z pielgrzymki rowerowej do Wąwolnicy zdaje się. No, tacy ludzie mi się podobają! Nie marudzi, że się nie da, albo że to chyba nie dla niego, albo że nie ma o czym napisać... Nie ma o czym napisać? To weźmie, pojedzie, wróci i napisze - proste! Pielgrzymka, czyli wielkanocna mała podróż nieoczekiwanie rowerowa  Chciałbym zaprosić was w charakterze jurorów, do konkursu ogłoszonego na blogu „Fizyk w podróży” - konkursu na relację z małej lub dużej podróży, możliwie szalonej :) Jest on częścią akcji charytatywnej na rzecz chorej na stwardnienie rozsiane Dominiki. Na stronie konkursowej znajdziecie szczegółowe warunki uczestnictwa i głosowania. Zapraszam do głosowania i wsparcia tego pożytecznego przedsięwzięcia. Mnie też ta akcja zainspirowała do działania - małej podróży i relacji z niej. No, ale zabrałem się za to tak późno (trochę w reakcji na już ogłoszone prace) i tak spontanicznie, że zdążyłem wy...

Relacja konkursowa: Podróżuję, by spotkać przyjaciół (w Maroku)

Relacja  konkursowa (zobacz jak zagłosować!)   Maliny (gwoli ścisłości: Malina jest kobietą, jak Kopernik albo Skłodowska) z Maroka. Relacja świeżutka, Malina tylko wróciła do domu, rzuciła plecak, zdrapała z siebie trochę brudu i napisała! Jakbyśmy byli w jakichś uczciwych czasach, gdzie pisało się na papierze, to na tej stronie zobaczylibyście ślady paluchów upapranych daktylami, kulfony spowodowane wplątaniem się piasku w atrament, poczulibyście powiew wiatru znad Agadiru i takie takie. Niestety mamy internet, czytajcie takie jakie jest (i głosujcie!). Podróżuję, by spotkać przyjaciół. Zwłaszcza tych, których jeszcze nie miałam okazji poznać. Tak było i tym razem, a zaczęło się od snów o Saharze i siln ego pragnienia, by znaleźć się tam tej zimy. Tylko jak? Tylko z kim? Szukajcie, a znajdziecie – po krótkim acz intensywnym czasie dumań i westchnień, na jednym z podróżniczych portali złowiłam ogłoszenie takiej mniej więcej treści: „Jedziemy do Maroka – chcemy zjechać...

Obóz Ashraf

Słyszeliście kiedyś o czymś takim jak Camp Ashraf ? Ja nie, ale byłem dzisiaj w Genewie (tak się składa) i (tak się składa)  miałem okazję zobaczyć manifestację Irańczyków przed siedzibą ONZetu . Ludzi, którzy już ponad trzysta dni domagają się międzynarodowego stanowiska, a konkretnie to ochrony dla obozu Ashraf. Ale o co chodzi? Obóz Ashraf to obóz dla irańskich uchodźców (ok. 3.5 tysiąca mieszkańców) w Iraku, uchodźców - oponentów rządu Islamskiej Republiki Iranu, głównie związanych z organizacją zwaną Mudżahedini Ludowi. Organizacja ta była jedną z sił napędowych rewolucji, ostro walczyła z Szachem (jak "tytułowy" Ashraf Rajavi), nie zgadzali się oni jednak na religijną dyktaturę. W latach osiemdziesiątych schronili się w Iraku (w 1986 założono Camp Ashraf), który w tym czasie toczył z Iranem wojnę. Wujek Saddam oczywiście pozwalał i pomagał im się szkolić i zbroić, jako że było mu to na rękę. Po Amerykańskiej inwazji na Irak w 2003 roku w kwietniu przeprowadzono po...

Dobry konkurs - można głosować!

Na konkurs wysłano już dziewięć zgłoszeń (tak, zwiększa się, jeszcze wczoraj było siedem, ale jeszcze można słać, ślijcie, ślijcie, nagrody czekają!), rozpoczął się był kwiecień, więc głosujemy ! Autorzy przesłanych relacji zaskoczyli mnie z każdej strony i przeszli po prostu samych siebie. Wśród zgłoszeń znajdziecie absolutnie wszystko: relacje normalne, relacje nienormalne, relacje absurdalne,  filmy , zdjęcia, prezentacje a nawet... bajki ! Jestem w ciężkim szoku. No ale do rzeczy: TUTAJ  macie wypisane wszystkie zgłoszenia oraz dokładną instrukcję jak głosować.  Czytelniku: głosuj więc i rozsyłaj wszystkim wici, niechaj głosuje każdy! Brat, babcia, wuj Leon, niech i nawet mysz polna lub osiołek niebożę głos wyśle na konkurs. Hmm, może wierszem? No dobra: Kwiecień nadszedł, bzy się bżą W Rosji wędkarz płynie krą Konik polny hula żwawo W życie osa bije brawo Hej hultaju, ancymonie Rączo bierz komputer w dłonie Porzuć pralkę, kultywator ...

Relacja konkursowa - Łodzią po raju

Relacja  konkursowa (zobacz jak zagłosować!)   Arka pływającego małą łódką po bajecznych zakątkach Tajlandii , czyli egzotyka, zdjęcia i nienaganna kompozycja tekstu. Łodzią do raju Łódź z długim ogonem W południowej Tajlandii, nad Morzem Andamańskim, za wapiennymi skałami znajduje się raj. To półwysep porośnięty palmami i mangrowcami, z nieziemską plażą i spektakularnymi zachodami słońca. Jak na raj przystało, dostęp do niego jest utrudniony, dotrzeć tam można tylko drogą wodną. Podróżując po Tajlandii podczas powodzi i pod koniec pory deszczowej, przyszło nam zmagać się z ulewą tropikalną płynąc małą łódką, niefortunnym zdarzeniem na kajakach i chorobą, która napędziła nam stracha. Jednak wszystko to przestało mieć znaczenie, bo odwiedziliśmy raj… Railay. Nie sposób dotrzeć do Railay drogą lądową, ponieważ skały wapienne uniemożliwiają dostęp. Półwysep położony pomiędzy Krabi a Ao Nang jest miejscem wakacyjnego odpoczynku i dla gości hotelowych, beztrosko ...

Relacja konkursowa: Jest taka godzina... (dla Roweru!)

Relacja  konkursowa (zobacz jak zagłosować!)   Marcina i Eweliny (tych od Wolnego Roweru ) z krakowskiego przejazdu Godziny dla Roweru. Wymagająca trasa, spory peleton, a jednak udało im się zdobyć upragnioną zapiekankę z kiełbasą wiejską! Jest film, logo, fotografia artystyczna i w ogóle wszystko co trzeba. Jest taka godzina... Jest taka godzina w ciągu roku... w zasadzie są dwie, ale na początek opowieści nie komplikujmy za bardzo. Zatem jest taka godzina w roku, kiedy rowerzyści ze wszystkich zakątków świata wyjeżdżają na ulice swoich miast: Godzina dla Roweru. Słyszeliście pewnie o Godzinie dla Ziemi, ale dla roweru? Tak, macie rację coś tu jest powywracane. Pomysł jest wywrotowy, bo powstał na drugiej półkuli, tej go góry nogami, w odległym kraju Aborygenów. Ideę takiej rozproszonej rowerowej masy krytycznej w umysłach cyklistów całego świta zaszczepił australijski architekt Steven Fleming. Jego zamiarem było wyciągnięcie rowerzystów z cał...

Relacja konkursowa: Rowerowa podróż poślubna - Ukraina i Mołdawia 2011

Relacja  konkursowa (zobacz jak zagłosować!)  Iwony i Rafała, którzy zamiast po ślubie lecieć w ciepłe kraje czy inne standardowe miejsce postanowili przemierzyć rowerem Ukrainę i Mołdawię - ukłony (i gratulacje, naturalnie!) dla Was. Długie trochę (no wiecie, Ukraina mała nie jest), ale czytajcie - przygody z miejscową ludnością i nie tylko! Więcej o podróżach pary młodej możecie przeczytaj na:  in-outdoors.blogspot.com Rowerowa podróż poślubna - Ukraina i Mołdawia 2011 Doczekaliśmy się w końcu :) Niedziela po ślubie trwa krótko, a noc z niedzieli na poniedziałek jest całkowicie nie przespana :) Kto by tu spał przed taką wyprawą :). Mimo poweselnego zmęczenia spać się nie da i oboje już nie możemy doczekać się rana. Dzień 1 Piekary Śląskie - Przemyśl No i nastał poniedziałek, my szczęśliwi a rodzinka przerażona. Oficjalne pożegnanie i wyruszamy.... Samochodem... ale tylko do Zabrza, z rowerkami na dachu. Odwozi nas tata z wujkiem - całe szczęście bo pomagają...

Relacja konkursowa: Los Principios - kierunek La Laguna

Relacja  konkursowa (zobacz jak zagłosować!)   Los Principios - kierunek La Laguna , czyli Teneryfa oczami (czy tam aparatem) i słowami studentki Dagmary Los Principios - kierunek La Laguna Trudno jednoznacznie stwierdzić, gdzie zaczyna się przygoda z Teneryfą, gdyż granica jest cienka i niejednoznaczna. Może w momencie, gdy już w samolocie, a jeszcze na terenie Polski odczułam przedsmak hiszpańskiej uprzejmości , charakteru oraz temperamentu. Czy może w czasie wieczornego lądowania, gdy czerń oceanu rozświetliło miliony pomarańczowo- żółto-niebieskich kropeczek oświetlających ulice, domy, baseny i samochody.Widok ten, powaliłby nawet słynnych „Guards” z pod Buckingham Palace , więc i ja zostałam oczarowana, nie wiedząc, że ów zaczarowanie w późniejszym czasie zamieni się w stan zakochania. HOLA! To charakterystyczne powitanie uderzyło w nas na krótko po przylocie i pozostanie już z nami tutaj do końca. Jedno, krótkie słowo a zawiera w sobie tyle emocji, cie...

Relacja konkursowa: JołTrip

...czyyyli młodzieżowa relacja  konkursowa (zobacz jak zagłosować!)  Magdy z Półwyspu Iberyjskiego co się rozumie przez Hiszpanię, Portugalię i Gibraltar. Jak wszyscy uczestnicy konkursu Magda również postarała się o oryginalność formy i przygotowała prezentację. A to ci niespodzianka (no ja się nie spodziewałem, a Państwo? tak, za rok zmienię regulamin ;-) ). Prezentacja do ściągnięcia TUTAJ

Relacja konkursowa: Gdzie Rzym, a gdzie…no właśnie, a gdzie my właściwie jesteśmy? (w Chorwacji byli)

Relacja  konkursowa (zobacz jak zagłosować!)  Marty z archeologicznie zorientowanego cyklizmu po Chorwacji (niestety nie ma żadnej wzmianki o wykopaniu roweru, na którym Neron uciekał z płonącego Rzymu). Gdzie Rzym, a gdzie…no właśnie, a gdzie my właściwie jesteśmy? Trzecia w nocy. Z niespokojnego snu wyrywa nas ostre „Zug ist kaputt”. Tuż przed granicą austriacką, półprzytomne z rowerami pod pachą i resztą bagaży zawieszoną na nas jak na choinkach, w półbiegu zmieniamy pociąg. W jednym przedziale wypadło okno, Polacy tego nie zauważyli, Słowakom nie przeszkadzało, a Austriacy zmieniają nam pociąg. Od razu pojawia się myśl: „no to się zaczęło...jak zwykle”. Plan planem, ale na takich wyprawach nie można się go zbyt ściśle trzymać. Dlatego po dobie w pociągu, na dworcu w Zagrzebiu zamiast szukać noclegu skręcamy rowery i wsiadamy do kolejnego, tym razem już na wybrzeże. Do Rijeki, nad morze, żeby czym prędzej zacząć wyprawę! W Rijece wysiadamy z pociągu, prosto w o...

Relacja konkursowa: Historia pewnego miejsca (znaczy się Wyspy Wielkanocnej konkretnie)

Relacja  konkursowa (zobacz jak zagłosować!)  Mariusza z Wyspy Wielkanocnej. Ten człowiek mnie kompletnie rozbroił swoją formą wypowiedzi konkursowej (do dziś nie mogę się pozbierać): historia Rapa Nui w postaci bajki społeczno-politycznej (przeplatane wspaniałymi zdjęciami), absolutnie genialne. Więcej o podróżach Mariusza znajdziecie na:  wpzs.pl Historia pewnego miejsca Było tak: za siedmioma morzami, za siedmioma górami w tak zamierzchłej przeszłości – gdy jeszcze nie znano telewizji (czarno-białej) – a fejsbuk kojarzył się angolom z obiciem komuś facjaty, na małej oceanicznej wyspie, której nazwy nie pamiętam żyły sobie zwaśnione klany. Dla ułatwienia nazwijmy ich Kowalskimi i Nowakami. No więc, żyli sobie we względnej zgodzie (dopóty nie byli w zasięgu wzroku), mając w pamięci pewne rozróby z przeszłości (miedza i te sprawy). Jednym słowem atmosfera była równie gęsta jak niedzielna zupa gotowana przez staruszki z wioski. Kowalski Janek b...

Relacja konkursowa: WHERE THE HELL ARE THEY?!!!

Filmowa relacja  konkursowa (zobacz jak zagłosować!)  Moniki z szalonego eurotripu zdaje się, oglądajcie na zdrowie! Jeżeli przez dwa lata nie możecie się doczekać dobrego kina na fizyku-w-podróży, no te jest:

Relacja konkursowa: Zostało ci 9 lat życia

Relacja konkursowa (zobacz jak zagłosować!) Witka z boliwijskiej kopalni srebra, więcej o wyprawie na:  wyprawabezgranic.pl  . Tekst absolutnie wgniata w fotel, więc uważajcie (siądźcie na czymś miękkim, żeby się miło wgnieść). Już nie możesz. Pracujesz tu od 3 lat, a ciągle nie jesteś w stanie się przyzwyczaić. Przytłacza cię mordercza kombinacja: 45 stopni celcjusza, brak tlenu (4200 metrów nad poziomem morza) i śmiercionośne gazy duszące zdrowych a zabijające astmatyków. Leje się z ciebie pot. Choć na zewnątrz powietrze wysusza zatoki, to tutaj często brodzi się po kostki w wodzie. Przeciskasz się tunelem tak niskim, że trzeba się czołgać kilkadziesiąt metrów. Dobrze, że tutaj grunt jest tylko wilgotny. Odksztuszasz kurzem i drapiesz się pod nosem zostawiając czarną kreskę błota. Błota, z którego żyjesz. Kiedyś to miejsce było prawdziwym skarbem dla jego właścicieli. Hiszpanów. Srebro stąd wydobywane było jakości 96%. Teraz z jednej tony materiału uzyskuje si...