Jeździ kremowym Mercedesem. Samochód ma ze 30 lat, ale wypolerowane zderzaki świecą się jak nowe. Kluczy powoli (bo dziury) po zakurzonych uliczkach bez nawierzchni, po których biegają dzieci. W końcu w labiryncie murów i bram znajdujemy tę właściwą. Z przestrzeni ulicy przechodzimy do przestrzeni domu, a to już co innego. Siadamy na patio i czekamy, aż muezin da znak. Siedzimy w Uzgen, między Dżalalabadem i Osz, tam, gdzie płonął konflikt uzbecko-kirgiski.
Wszystko zaczęło się w marszrutce, z której korzystałem wyjątkowo, jadąc z Osz do Uzgen. Pytanie o przyczyny konfliktu w sercu konfliktu chyba nie jest najlepszym pomysłem, więc czym prędzej to uczyniłem. Starszy Kirgiz zaczął opowiadać. I używał wszystkich swoich umiejętności dyplomatycznych, by podkreślać za każdym razem, że to nie zwykli ludzie, tylko bandy były zaangażowane w konflikt.
-Tu siedzimy przecież wszyscy razem: ja jestem Kirgizem, on też, tamta to Uzbeczka, i ci dwoje również... Wszyscy jesteśmy ludźmi, ludzie nie chcą wojny, żyjemy pokojowo.
A potem zeszło na naszą historię. Bo ty z Polski, to Twój ojciec miał jeszcze ten sam paszport, co ja, prawda? Nie, Polska nie była w Związku Radzieckim. Jak to nie była, ale przecież... Nie, nie była! - Pani Uzbeczka na tylnej kanapie mówi, że co jak co, ale na historii w szkole uważała. Później pewien Kirgiz powie mi, że za sowietów, to wszystkie dzieciaki znały atlas świata na pamięć, a teraz zapytaj młodych gdzie jest Polska - nikt ci nie powie. I chyba coś w tym było. Chociaż oczywiście edukacja za sowietów była specyficzna.
-Ale razem w Armii Czerwonej, my, Kirgizi też, wyzwoliliśmy Polskę!
-No nie do końca wyzwoliliście, to była raczej nowa niewola. We wrześniu 1939...
-Jakiego 39', przecież wojna rozpoczęła się w 41'!
-No właśnie nie do końca w 41', tylko w 39'...
-Oj młody, nic się na tej historii nie znasz!
I w śmiech. Bo oficjalna wersja od Bugu do Władywostoku nie specjalnie pamięta o 39' i 40' roku i rozpoczyna Wielką Wojnę Ojczyźnianą w 1941, żeby zaczynało się od ataku złych Niemców, a nie od ataku dobrych sowietów.
Ale Kabul się ze mnie nie śmiał i słuchał dalej, a gdy dojeżdżaliśmy do Uzgen zaprosił mnie do domu. Kabul, Uzbek, mieszka w Andiżanie (Uzbekistan, blisko granicy z Kirgistanem). Przyjechał po raz pierwszy od kilkunastu lat odwiedzić siostrę.
-Za sowietów nie było granicy, można było jechać do Andiżanu i z powrotem. Teraz przejazd nie jest taki prosty.
Dochodzimy do domu siostry. Kabul długo szuka odpowiedniej uliczki, po drodze seria powitań z dawno dawno nie widzianymi znajomymi. Mogę schować piwo do twojego plecaka? Siostra nie może zobaczyć.
Siostrzeniec Kabula ma 29 lat i rzeczonego mercedesa. Ma też malutkie dzieci i żonę, która zgodnie z tradycją nie odzywa się, gotuje, sprząta i myje buty wychodzącemu do pracy mężowi. Mąż jest mechanikiem samochodowym i nie zdradza żadnych tendencji do ograniczania praw żony. Tak po prostu jest, tak się żyje. A żyje się ciężko, zarabia się niewiele. Dodatkowo są problemy: jako Uzbecy są - mówi - traktowani w Kirgistanie jak obywatele drugiej kategorii, jak imigranci. Nie ma dla nich miejsca w urzędach, policji, na wyższych stanowiskach. Policja zresztą również przywykła do traktowania Uzbeków jako "gorszych". Mówi, że nie mogą pojechać w Alaj, w góry z których wracam, bo tam ich zabiją. Tak mówi. Ale mówi też, że zwykli ludzie żyją ze sobą w pokoju, Uzbecy i Kirgizi. A konflikt? To odgórnie organizowane, bandy i spici ludzie przywożeni z całego kraju, z Biszkeku. Chciałby wyjechać do Niemiec: ma fach w ręku, tam by dobrze zapłacili ja jego pracę. Ale to - mówi - tylko marzenie.
-Tu się urodziliśmy i tu pomrzemy.
Opowiada spokojnie, dużo się uśmiecha. Pyta o Polskę. U nich się tak nie podróżuje, u nich się pracuje. Siedzimy więc na ławce przed domem. Mnie już dawno nakarmili, ale sami czekają na koniec dnia. Jest ramadan i jeść można dopiero po zachodzie słońca. A słońce ślizga się po sklepieniu powoli, spływając ku horyzontowi. Wszystkie barwy są ciepłe: od glinianych murów, przez śniade twarze po ciemnozielone liście drzew. Wokół unosi się dużo spokoju, chociaż słychać jak u sąsiadów zarzynają barana. A my siedzimy i czekamy aż muezin zaśpiewa i potwierdzi, że tak, zaszło, jedzmy. Na kolację jest plow: siostra Kabula rozdrabnia mięso dłońmi i rozkłada na talerzu pełnym ryżu. Jedz, jedz, masz jeszcze trochę, co do picia, dolać? Siedmioletni chłopiec w bejsbolówce czuwa, by moja miseczka zawsze była napełniona herbatą. Rano, koło 4, słyszę jak rodzina wstaje, by jeść śniadanie. Gość dostaje śniadanie o normalnej porze, a oni czekaj by znów muezin zapiał z zachodem słońca. Bo to są bardzo tolerancyjni ludzie.
| Chleb i arbuz dla mnie i dla Kabula, nie przestrzegamy ramadanu |
Wszystko zaczęło się w marszrutce, z której korzystałem wyjątkowo, jadąc z Osz do Uzgen. Pytanie o przyczyny konfliktu w sercu konfliktu chyba nie jest najlepszym pomysłem, więc czym prędzej to uczyniłem. Starszy Kirgiz zaczął opowiadać. I używał wszystkich swoich umiejętności dyplomatycznych, by podkreślać za każdym razem, że to nie zwykli ludzie, tylko bandy były zaangażowane w konflikt.
-Tu siedzimy przecież wszyscy razem: ja jestem Kirgizem, on też, tamta to Uzbeczka, i ci dwoje również... Wszyscy jesteśmy ludźmi, ludzie nie chcą wojny, żyjemy pokojowo.
A potem zeszło na naszą historię. Bo ty z Polski, to Twój ojciec miał jeszcze ten sam paszport, co ja, prawda? Nie, Polska nie była w Związku Radzieckim. Jak to nie była, ale przecież... Nie, nie była! - Pani Uzbeczka na tylnej kanapie mówi, że co jak co, ale na historii w szkole uważała. Później pewien Kirgiz powie mi, że za sowietów, to wszystkie dzieciaki znały atlas świata na pamięć, a teraz zapytaj młodych gdzie jest Polska - nikt ci nie powie. I chyba coś w tym było. Chociaż oczywiście edukacja za sowietów była specyficzna.
-Ale razem w Armii Czerwonej, my, Kirgizi też, wyzwoliliśmy Polskę!
-No nie do końca wyzwoliliście, to była raczej nowa niewola. We wrześniu 1939...
-Jakiego 39', przecież wojna rozpoczęła się w 41'!
-No właśnie nie do końca w 41', tylko w 39'...
-Oj młody, nic się na tej historii nie znasz!
I w śmiech. Bo oficjalna wersja od Bugu do Władywostoku nie specjalnie pamięta o 39' i 40' roku i rozpoczyna Wielką Wojnę Ojczyźnianą w 1941, żeby zaczynało się od ataku złych Niemców, a nie od ataku dobrych sowietów.
Ale Kabul się ze mnie nie śmiał i słuchał dalej, a gdy dojeżdżaliśmy do Uzgen zaprosił mnie do domu. Kabul, Uzbek, mieszka w Andiżanie (Uzbekistan, blisko granicy z Kirgistanem). Przyjechał po raz pierwszy od kilkunastu lat odwiedzić siostrę.
-Za sowietów nie było granicy, można było jechać do Andiżanu i z powrotem. Teraz przejazd nie jest taki prosty.
Dochodzimy do domu siostry. Kabul długo szuka odpowiedniej uliczki, po drodze seria powitań z dawno dawno nie widzianymi znajomymi. Mogę schować piwo do twojego plecaka? Siostra nie może zobaczyć.
| Mauzoleum i minaret - Uzgen to chyba jedyne miejsce w Kirgistanie, gdzie jest jakaś historyczna architektura godna uwagi. Uzbecka. Siostrzeniec Kabula obwozi mnie po okolicy. |
-Tu się urodziliśmy i tu pomrzemy.
Opowiada spokojnie, dużo się uśmiecha. Pyta o Polskę. U nich się tak nie podróżuje, u nich się pracuje. Siedzimy więc na ławce przed domem. Mnie już dawno nakarmili, ale sami czekają na koniec dnia. Jest ramadan i jeść można dopiero po zachodzie słońca. A słońce ślizga się po sklepieniu powoli, spływając ku horyzontowi. Wszystkie barwy są ciepłe: od glinianych murów, przez śniade twarze po ciemnozielone liście drzew. Wokół unosi się dużo spokoju, chociaż słychać jak u sąsiadów zarzynają barana. A my siedzimy i czekamy aż muezin zaśpiewa i potwierdzi, że tak, zaszło, jedzmy. Na kolację jest plow: siostra Kabula rozdrabnia mięso dłońmi i rozkłada na talerzu pełnym ryżu. Jedz, jedz, masz jeszcze trochę, co do picia, dolać? Siedmioletni chłopiec w bejsbolówce czuwa, by moja miseczka zawsze była napełniona herbatą. Rano, koło 4, słyszę jak rodzina wstaje, by jeść śniadanie. Gość dostaje śniadanie o normalnej porze, a oni czekaj by znów muezin zapiał z zachodem słońca. Bo to są bardzo tolerancyjni ludzie.
To jest zupełnie inny świat, ale ludzkie odruchy pozostają zawsze takie same.
OdpowiedzUsuń